Przejdź do głównej zawartości

Espresso doppio czyli "Bez słów" Mia Sheridan

Tak tak tak, wzięło mnie na wracanie do książek dawno przeczytanych. Przez ostatni czas mnie tu nie było, ale urlop rządzi się swoimi prawami, a po urlopie, chyba każdy pracujący wie, jak ciężko wrócić do rzeczywistości. Ale jestem, wróciłam, żyje (chyba) więc piszę !

"Pełne zrozumienia milczenie bywa lepsze od wielu słów, które koniec końców okazują się bezsensowne i zbędne"

Powiem wam tak. Tą książkę czytałam już jakiś rok temu, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Ostatnio postanowiłam zrobić mały eksperyment, taki powrót do przeszłości i poczytać te pozycje, za którymi kiedyś szalałam po raz kolejny. Byłam ciekawa, czy emocje będą dalej takie same, czy przemyślenia się zmienią, czy to była tylko chwilowa fascynacja.
Przy tej pozycji mogę szczerzę powiedzieć, że zakochałam się od nowa.

Dowód na to, że na urlopie i w podróży też czytam :D


"Przyniosłeś ciszę, najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszałam, bo cisza była tam, gdzie Ty"

Historia opowiada o dwójce ludzi tych (głównych, wiadomo, ludzi jest więcej) z ogromnym bagażem doświadczeń. Dziewczyna uciekająca przed przeszłością na drugi koniec świata i chłopak, uciekający od ludzi, prawie nie wychodzący z domu. Intrygujące jest to, w jaki sposób autorka potrafi stopniować nam emocje, dostarczać partiami małych informacji z przeszłości bohaterów, co jeszcze bardziej wzbudza nasze zainteresowanie. No i te zwroty akcji, klika momentów, w których autentycznie myślałam, że serce mi stanie.

"Kochanie drugiej osoby zawsze oznacza otwieranie się na zranienie"

Bardzo podoba mi się także spojrzenie na miłość. Że to nie ładne fajne cukierkowe, ale też nie takie ostro burzowe, jak niekiedy potrafi być. Jest to tak... normalne. Na prawdę rzadko kiedy widziałam tak ludzkie spojrzenie na związek między ludźmi.

"Nie ma właściwego i niewłaściwego zachowania, czerni i bieli. Jest za to tysiąc odcieni szarości"

No i na koniec problemy, które porusza ta książka. Jak dla mnie, bardzo mocno ukazuje, że z przeszłością da się walczyć, że chociażby nas trauma nieziemska spotkała, jeśli tylko chcemy, wyjdziemy na prostą. Ale właśnie. Tu pojawia się kwestia chęci. Niejedna próba nas czeka, niejedną drogą będziemy musieli spróbować dojść.i kolejne przeszkody pokonać, nieraz upadniemy, ale da się. Tak samo jak człowiek nie jest idealny, tak samo życie płata nam figle. Ale to, co z przeszłością zrobimy my, i z co z niej wyciągniemy, to tylko i wyłącznie nasza sprawa.

Czy tylko mnie zachwyca okładka *.* 

"A jej miłość otacza mnie ze wszystkich stron i przypomina, że najgłośniejsze słowa to te, które sami przeżywamy"

A czemu espresso doppio? Bo powiedzenie po prostu espresso, to byłoby za mało. Dawka emocji i informacji jest taka, że otwiera oczy, bo chce się czytać dalej i nie przerywać za nic. Przy tej książce nie ma chwili spokoju. Serce kołace, myśli się plączą i tak do końca na zmianę ból i radość smutek i zaś radość. Ta książka zdecydowanie pobudza.

"Byliśmy jak dwa magnesy, przyciągające się z siłą, której żadne z nas nie było w stanie kontrolować"

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwszy post jest zawsze beznadziejny

Tak właśnie. Zawsze się zastanawiam, dlaczego tak jest, że najtrudniej jest zacząć? To tak, jakby od samego początku robić sobie pod górkę. Może to po to, żeby potem się nie zniechęcić? Nie wiem. Powiem (a raczej napiszę) tak: nie jest to moje pierwsze podejście do pisania bloga, mam nadzieje że jednak trafione. Na moim poprzednim (dalej aktualnym) blogu będziecie mogli znaleźć moje życie, prace i rozmyślania, natomiast tutaj skupię się tylko na książkach. Od razu mówię. Kocham romanse, książki dające do myślenia, erotyki i wszelkie rzeczy związane z miłością, rodziną i problemami w życiu. Jeśli nie jesteście fanami tego typu książek to znajdziecie tu nic dla siebie. A. I kocham kawę. Co będzie można zauważyć po recenzjach. Do poczytania ! 

Espresso doppio czyli "November 9" Colleen Hoover

Tak. A ja znowu tą samą autorkę. Wspominałam już, że ją uwielbiam? Więc ! Bez chwili zawahania mogę powiedzieć, że książka to jest zdecydowanie dziesiątką.  "Zagubiliśmy się między fikcją a rzeczywistością. Nieważne, jaką wersję historii poznacie. Nieważne, który z ostatnich rozdziałów okaże się tym prawdziwym. Ważne jest jedno: zawsze będę ja kochał" Moim zdaniem, Colleen Hoover po raz kolejny upewniła nas w tym, że pisanie to jej pasja, pomysły nie maja granic i żadna z książek to nie przypadkowe szczęście.  Od początku czytają tą książkę, miałam wrażenie, że jesteśmy wrzuceni w środek fabuły. Nie było czasu na to, żeby powoli rozkręcać akcje, w końcu bohaterowie mają niecały jeden dzień na napojenie się sobą za cały rok... Całość historii na początku zakrawa o absurd. Przecież kto z nas, spotykając pierwszy raz chłopaka, umawia się z nim, zaprasza do domu a na koniec zgadza się na randkę... za rok? Owszem, można to zrzucić na ciekawość, wręcz stwierdzenie, ż...